
Poszłam zrobić niespodziankę mojej ciężarnej córce – zastałam ją nieprzytomną; za tym wszystkim stały działania jej męża, a sześć wysłanych przeze mnie słów sprawiło, że zbladł



Kiedy dotarłem do jej domu, drzwi wejściowe były lekko uchylone, rozwarte jak rana. Serce waliło mi jak młotem, gdy wpadłem do środka.
„Sophie!” krzyknęłam, przygotowując się na najgorsze.
Ta scena zamarła mi w bezruchu. Lampa kołysała się w przód i w tył, rzucając nierówne cienie na potłuczone szkło. Krew rozmazała się na drewnianej podłodze. Stół w jadalni był przewrócony, a wazon rozbity na kawałki.
I tam – na ziemi – leżała Sophie. Jej twarz była blada, dłoń trzymała się za brzuch. Oddychała płytko, a oczy miała mocno zaciśnięte.
Uklękłam, potrząsając nią delikatnie, a potem mocniej. „Sophie! Obudź się, kochanie!” Panika ścisnęła mi pierś, ale zmusiłam się do działania. Ręce mi drżały, gdy wybierałam numer 911.
„Moja córka jest nieprzytomna – jest w ciąży! Proszę, pospiesz się!”
Czekając, moje myśli krążyły w kółko. Gdzie jest jej mąż, Ryan? Mój wzrok padł na leżący nieopodal telefon, którego ekran wciąż świecił.
A to, co tam zobaczyłem, sprawiło, że moje serce się załamało.
👉Ciąg dalszy w pierwszym komentarzu👇👇👇
Przesunęłam palcem po ekranie i mój świat się zawalił.