W wieku 61 lat ponownie wyszłam za mąż za moją pierwszą miłość. W noc poślubną, kiedy zdjęłam tradycyjną suknię panny młodej, byłam zaskoczona i zasmucona, widząc…
W pokoju zapadła cisza. Serce waliło mi jak młotem. „Co… co masz na myśli?”
strach w dół, drżący. „Anna była moją siostrą”.
Zatoczyłem się do tyłu. Myśli pędziły mi jak szalone. Dziewczyna, pamiętałem, ta, której uśmiech nosiłem przez czterdzieści lat – odeszła?
„Umarła” – wyszeptała kobieta, a łzy odeszły po policzkach. „Umarła młodo. Nasi rodzice pochowali ją po cichu. Ale wszyscy zawsze mówią, że wyglądam jak ona… mówię jak ona… jej cieniem. Kiedy mnie pojawiło się na Facebooku, ja… nie jest dostarczane. Myślałeś, że jestem nią. Po raz pierwszy w działaniu ktoś na mnie tak, jak wykrywanie na Annę tego sygnału”.
zastosowanieam, jak ziemia pode się chwieje. Moja „pierwsza miłość” nie żyje. Kobieta przede wszystkim nie była nią – była lustrem, duchem noszącym wspomnienia Anny.
krzyczeć, przeklinać, domagać się, dlaczego mnie oszukała. Ale istnieje na nią, drżącą i kruchą, zdaną sobie kłopot, że nie była po prostu kłamczuchą – była kobietą, która całe życie żyła w czyimś cieniu, niewidzialna, niekochana.
Łzy mnie w oczach. Serce bólo z żalu – za Anną, za skradzionymi latami, za okrutnym figlem losu.
Wyszeptałem chrapliwie: „Kim więc naprawdę jesteś?”
Unosiła się załamana twarz. „Mam na imię Eleanor. Chcę tylko… pobrać, jak być dostępnym. Najpierw raz”.
Tej nocy leżałem obok niej bezsennie, nie możec wyjść oczu. Moje serce było rozdarte na dwoje – między duchem dziewczyną, którą kochałem, a samotną kobietą, która ukradła jej twarz.
I zdałem sobie sprawę: miłość na starość nie zawsze jest darem. Czasem do próby. Okrutna próba.