Za ostatniego dolara kupiła czarnoskóremu mężczyźnie lunch… nie wyobrażając sobie, jak ten jeden czyn zmieni wszystko następnego dnia.

Siedział przy oknie na skrzynce po mleku, z rękami skrzyżowanymi na piersi, z kolanami podciągniętymi do siebie. Czarnoskóry mężczyzna, prawdopodobnie po pięćdziesiątce, z siwą brodą. Miał zamknięte oczy, ale nie uśpione; były to oczy z rodzaju tych, które świadczyły o czekaniu. O wiedzy. Sprzedawca samochodów

Nie prosił o pieniądze. Nie trzymał talerza. Nie był głośny. Ale coś w sposobie, w jaki siedział cicho i niewidocznie, przebiło odrętwienie w umyśle Clary.

Poszła prosto do lady, a jej serce biło głośniej niż kroki.

„Zostały ci jeszcze jakieś kanapki?” zapytała.

Kasjerką była zmęczona kobieta o oczach, które widziały już wystarczająco dużo zim. Skinęła głową w stronę małej, gorącej półki.

„Indyk, jajko i ser” – powiedziała. „Cztery dolary”.

Clara zawahała się i spojrzała z powrotem na monety. Położyła dolara na ladzie, dodała wszystkie monety i wyszeptała: „Mam tylko to. Możesz mi sprzedać połowę?”

Kobieta spojrzała na nią, a potem na mężczyznę na zewnątrz. Jej wzrok złagodniał. Bez słowa odwróciła się, chwyciła kanapkę, owinęła ją szczelnie i przesunęła po blacie.

Clara mrugnęła. „Ale…”

„Weź to. Wygląda na zimniejszego od ciebie.”

Wzięła kanapkę, szepnęła „dziękuję” i odeszła, nie oglądając się za siebie.

Na zewnątrz wiatr znów się wzmógł, tnąc jej determinację niczym rozbite szkło. Ale jej dłonie już nie drżały – były ciepłe od kanapki zawiniętej w papier.

Podeszła do mężczyzny, kucnęła i wyciągnęła rękę.

Otworzył oczy. Ciemnobrązowe. Przejrzyste.

„Nie chcę jałmużny” – powiedział cicho.

„To nie jałmużna” – odpowiedziała Clara, jej głos był bardziej stanowczy, niż się spodziewała. „To lunch. Byłam ci winna przysługę”.

Spojrzał na nią ze zdziwieniem. „Czujesz się winny?”

Uśmiechnęła się, a jej usta popękały. „Nie pozwoliłeś mi poczuć się samotną”.

Wziął kanapkę. Powoli. Ostrożnie. Jakby była ze szkła.

„Jestem James” – powiedział.

Klara.”

Siedzieli tam przez chwilę w milczeniu. Bez pośpiechu. Tylko dwoje nieznajomych z zamarzniętymi marzeniami i ciepłą kanapką między nimi.

„Nie wiem, co przyniesie jutro” – powiedziała w końcu, ledwo słyszalnym głosem. „Ale dziś… myślę, że to ma znaczenie”.